Ks. Grzegorz Świtalski: W Świnach miałem jak u Pana Boga za piecem

grzegorz-switalski– Początek był trudny, ale jest coraz lepiej. Musiałem przyzwyczaić się do tego, że nie pracuję już w takiej maleńkiej miejscowości jak Świny, gdzie miałem jak u Pana Boga za piecem – tak ks. Grzegorz Świtalski mówi o pierwszych miesiącach pracy w Parafii pw. Św. Katarzyny w Koluszkach. Proboszcz opowiedział nam również o tym, jakie remonty już wykonał na plebanii i w kościele, jakie inwestycje planuje na najbliższe miesiące, a także o tym, jakie pomysły duszpasterskie chciałby zrealizować.

Rozmawia Daniel Wolski.

Jak ksiądz się czuje się po blisko 10 miesiącach pracy w nowej parafii?
Początek był trudny, ale jest coraz lepiej. Musiałem przyzwyczaić się do tego, że nie pracuję już w takiej maleńkiej miejscowości jak Świny, gdzie miałem jak u Pana Boga za piecem, ale w znacznie większej parafii, do której należy zdecydowanie więcej niż 150 rodzin. Na początku wykonałem podstawowe remonty, bo jak wiadomo, jeśli czegoś nie zrobimy od razu, to później już nam się nie chce.

Dość krytycznie informuje ksiądz parafian o tym, czego brakuje w parafii.
Nie jest to krytyka, a otwarcie nowego rozdziału. Parafia jest wspólnotą, w której wszyscy mają troszczyć się o dobro wspólne. Musimy mówić sobie w prawdzie o tym, co jest do zrobienia.

Co do tej pory udało się zrobić?
Wyremontowaliśmy mieszkania na plebanii, w której ostatnie prace były wykonane kilkanaście lat temu. Powstały nowe garaże, a także podjęliśmy pierwsze kroki, by doprowadzić do odbioru technicznego kościoła. W tej chwili pani architekt dokonuje oceny wytrzymałościowej fundamentów, murów oraz wykonuje projekt zastępczy, bo dotychczasowe plany gdzieś się zapodziały. Jednym z warunków odbioru technicznego jest wykończenie chóru. Obecnie czekamy na oferty stolarzy dotyczące budowy barierki. Musimy też zabezpieczyć wejście na chór, bo nie spełnia ono norm budowlanych. Kościół ma cechy stylu neoromańskiego i chcielibyśmy iść w tym kierunku w przyszłości.

A jeśli chodzi sferę duchową życia parafii?
Muszę przede wszystkim lepiej poznać parafian, a oni powinni mnie zaakceptować i ewentualnie polubić, choć jak wiadomo, nie da się wszystkim dogodzić. Dotychczas udało nam się zorganizować pierwszą Mszę Świętą z modlitwą o uzdrowienie relacji małżeńskich. Planujemy także powołanie grupy charytatywnej Caritas i stworzenie Ośrodka Duszpasterskiego na plebanii.

Budynek kaplicy odzyska dawny blask?
Chcemy, by był żywy, dlatego jesteśmy otwarci na wszelkie pomysły. Budynek został zaprojektowany jako dom katechetyczny, ale gdy był już na ukończeniu, lekcje religii weszły do szkół. Został wybudowany do zupełnie innych celów i teraz po mieszkaniu mogę jeździć na rowerze (śmiech), a słabo jest ono dostosowane do pełnienia funkcji plebanii. Chcemy wygospodarować jak najwięcej sal. Dwie zostały już zarezerwowane przez dwie grupy anonimowych alkoholików. W budynku znajduje się też małe muzeum, którym chcą się zaopiekować lokalni historycy. W pierwszej kolejności musimy jednak doprowadzić do termomodernizacji budynku.

Jakie inwestycje są jeszcze do zrealizowania?
Od listopada czekamy na nowe przyłącze elektryczne, które pozwoli zamontować promienniki. Zimą będą one ogrzewać kościół. Koszt inwestycji został oszacowany na około 60 tys. zł. Będą to nowoczesne promienniki, które ogrzewają całość otoczenia, a nie tylko istoty żywe. Kaloryfery chcemy wykorzystać w budynku plebanii. Niektórzy parafianie chcieliby, aby wszystko od razu zostało zrobione, ale nie jest to takie proste. Widzimy, że na ścianach widnieje grzyb, ale przed malowaniem musimy naprawić okna i zrobić wentylację. W trakcie mrozów na ołowianych ramach witraży mieliśmy aż 10 cm szronu. W tym roku zaczniemy jednak od naprawienia dachu, bo mamy nakaz zrobienia generalnego przeglądu. Nikt nie wybudował idealnego domu – dopiero po zakończeniu budowy widać, co można było zrobić lepiej.

Zmieńmy temat. W ostatnim czasie media zdominowała dyskusja nad całkowitym zakazem zabijania nienarodzonych dzieci. Dlaczego tzw. kompromis aborcyjny z 1993 roku jest niewystarczający?
Dzisiaj za słowem aborcja ukrywa się morderstwo. Jeżeli wrócimy do tego jednoznacznego sformułowania, to nie widzę jakiejkolwiek innej możliwości niż całkowity zakaz zabijania nienarodzonych dzieci. Przykazanie mówi: „nie zabijaj” i dotyczy ono wszystkich ludzi. Nie można robić żadnych wyjątków. Ustawa z 1993 roku zostawiła furtki, by tego przykazania można było nie przestrzegać.

Ale nie wszyscy Polacy są katolikami.
Sprzeciwianie się zabijaniu nienarodzonych dzieci nie wynika tylko z przesłanek związanych z wiarą katolicką, a opiera się na fundamentalnych zasadach człowieczeństwa i na prawie naturalnym.

Niektórzy jednak twierdzą, że jeśli obecny rząd pójdzie „za daleko” w kwestii zaostrzenia przepisów, to po przejęciu władzy przez inną opcję polityczną może dojść do odchylenia w druga stronę.
Musimy sobie powiedzieć jedno: nowy projekt przewiduje uchylenie przesłanek, które obecnie dopuszczają zabijanie nienarodzonych dzieci. Mowa o dużym prawdopodobieństwie upośledzenia płodu oraz o przypadku, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa. Wbrew pojawiającym się manipulacjom medialnym obywatelski projekt nowej ustawy gwarantuje pełną ochronę życia matki, a dostęp do badań prenatalnych pozostawia bez zmian. Dlatego jest on bardzo sensowny.

Kobiety protestujące przeciw temu obywatelskiemu projektowi ustawy twierdzą: „mój brzuch – moja sprawa”.
To nie „mój brzuch”, a nowe życie, istota całkowicie autonomiczna. Doskonale pamiętam to, co działo się na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy próbowano to komunistyczne bestialstwo, czyli możliwość zabijania dzieci w każdym przypadku, zlikwidować. Pod koniec roku 1990 uczyłem religii w Szkole Rzemiosła w Łodzi. Były to klasy typowo dziewczęce. Zadziwiające było to, jak te dziewczyny powtarzały puste frazesy na ten temat. Na jednej z lekcji postanowiłem pokazać im sfilmowane morderstwo nienarodzonego dziecka. W ten sposób zrozumiały, co tak naprawdę popierają.

Czy urodzenie chorego dziecka to heroizm? Takie głosy słychać wśród przeciwników zaostrzenia ustawy.
Nie wiem, czy osoby, które wypowiadają te słowa, miały kiedykolwiek kontakt z chorym dzieckiem. Ja mam za sobą pracę w wielu parafiach gdzie spotkałem wiele różnych rodzin przeżywających wielkie szczęście z bycia rodzicem niepełnosprawnego dziecka. Trzeba być z takimi ludźmi, by zobaczyć piękno ich człowieczeństwa. Dziecko rodzi się chore, ale jest pełnowartościowym człowiekiem i daje rodzinie wiele miłości, której czasem ludzie zdrowi nie potrafią z siebie wykrzesać. Projekt nowej ustawy zobowiązuje państwo do rozwinięcia opieki nad rodzinami, w których wychowują się dzieci niepełnosprawne lub poczęte w wyniku gwałtu lub kazirodztwa.

Czy adopcja może być alternatywą dla aborcji?
Kościół, zachęcając do szanowania życie, akceptuje takie wybory. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach, by być matką lub ojcem, może obdarować życiem tę rodzinę, która tego pragnie. Wiele małżeństw zmaga się z problemem niepłodności i adopcja otwiera przed nimi szansę, by mogli obdarzyć dziecko miłością.

Udostępnij